Przyjechaliśmy do Kiczyc na weekend Alpha. Okazało się, że jedna ze wspólnot, która miała nam pomagać w wielogodzinnej modlitwie wstawienniczej, zawiodła. Wystawiła nas do wiatru. Zostaliśmy sami. A do „omodlenia” był stuosobowy tłumek.
Podszedł do mnie jeden z animatorów. Powiedział, że czuje się zmęczony, wypalony. „Nie wiem, czy podchodzić do tej modlitwy. Nie posługuję, jak wy, charyzmatami” – chciał cichutko wycofać na z góry upatrzone pozycje. Nigdy nie „słyszę” żadnych proroctw, nie widzę obrazów. Zima. Pustka.
Poprosiłem, aby został, bo nie było zbyt wielu ludzi do modlitwy.
„Nie jestem godzien.” I co z tego?
Powołałem się na genialną odpowiedź, którą usłyszałem od Donalda Turbitta, charyzmatycznego założyciela Mężczyzn Świętego Józefa. „Donald – spytałem nieśmiało – czy, gdy jesteś sam w domu i rozmawiasz z Bogiem, masz doświadczenie, że mówisz… do ściany i odpowiada ci echo?” „Everyday!” – uśmiechnął się od ucha do ucha emerytowany nowojorski strażak. „Taaak? To kiedy masz doświadczenie potężnej mocy Ducha?”
„W momencie, kiedy służę”.
Powiedziałem to animatorowi, który chciał się wycofać i szukał wymówek: „Nie jestem godzien, by się modlić wstawienniczo, by posługiwać we wspólnocie”. „Co z tego? Bóg jest godzien, by przez ciebie służyć innym! Przecież jesteśmy tylko narzędziami”. „Nie masz charyzmatów?” – zapytałem – Jesteś ochrzczony? Bierzmowany? Tak? To znaczy, że otrzymałeś Ducha Świętego, który… ma wszystkie charyzmaty. Tak mówi mój Kościół. A ja słucham tego, co mówi Kościół. Nie skupiaj się na darach, ale na osobie Ducha Świętego. On ma wszystko”.
Przekonałem opornego. I wtedy się zaczęło… Podszedł do nas nieznajomy mężczyzna, by poprosić o modlitwę wstawienniczą.
Z drugiej strony barykady
Posłuchajcie jego opowieści. Z „drugiej strony barykady”: „Modlitwa wstawiennicza. Katowałem się świadomością, że to niemożliwe, by Bóg przebaczył mi moje grzechy. Alkohol, pornografię, całe to bagno, w które zabrnąłem. Nie potrafiłem tego przyjąć. Pierwszy obraz−proroctwo wypowiedziany nade mną? «Jezus przebacza ci wszystkie twoje grzechy, które są zapisane na kartce. Ale widząc, że dalej w to nie wierzysz, pali te zapiski!». Zatkało mnie. Nikt z modlących się nade mną nie wiedział, że moja żona dwukrotnie poroniła.
Jeden ze wstawienników bardzo wzruszony powiedział: «Widzę dwoje dzieci, które machają do ciebie z nieba i wołają: Tato». Powiedział to i zaczął… płakać. To był nokaut. Leżałem na łopatkach.
Dostałem też informację, że Bóg mówi o mnie: «to mój dziedzic». I o tym, że przychodzi do mnie i do żony, niosąc dziecko. Już w czasie Wielkiej Pokuty1 w tyle mojej głowy dźwięczało jedno imię: Łukasz. Nie wiedziałem, dlaczego. Pomyślałem: przecież my nawet nie nazwaliśmy tych naszych dzieci! W czasie modlitwy za dzieci, które są już w niebie, pod murami Jasnej Góry zaczęto wyświetlać różne imiona. Jakie wyświetliło się jako pierwsze? Łukasz.
Podczas weekendu Alpha po modlitwie wstawienniczej moja żona poszła uśpić naszego syna. A ja w czasie uwielbienia nabrałem przekonania, że nasze drugie dziecko z tych w niebie to dziewczynka: Amelka. Ola wróciła z pokoju (nie rozmawialiśmy wcześniej ani sekundy!) i rzuciła: «Myślę, że nasze drugie dziecko w niebie to dziewczynka. Amelka». Powiedziałem: «OK, Panie. Wystarczy. Rób ze mną, co chcesz». Co się zmieniło? Wszystko”.
(…)
Cały felieton Marcina Jakimowicza w najnowszym numerze „La Salette” Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej nr 3/2018 – temat przewodni NIEMOŻLIWE JEST MOŻLIWE